wtorek, 29 maja 2012

Hiszpania- Moja Samotna Podróż

Nie wiem skąd któregoś dnia zrodziła się we mnie chęć odbycia samotnej podróży.Chyba potrzebowałam zastrzyku adrenaliny i pragnęłam przeżyć przygodę. Znalazłam tanie loty z Poznania do Alicante, zaczęłam układać sobie plan wyprawy i czytać o miejscach, które chciałabym zobaczyć. I tak powstał mój projekt podróży '' Wzdłuż Wybrzeża Costa Blanca''. Wyjechałam na początku kwietnia 2011r. To niesamowite jak wiele emocji mi towarzyszyło tego dnia: duma, odwaga, ciekawość, adrenalina, niepewność...
Nie bałam się. Czułam, że chcę i muszę to zrobić dla siebie. Chciałam się przekonać czy potrafię liczyć tylko na siebie, radzić sobie w trudnych sytuacjach zupełnie sama bez niczyjej pomocy.
Gdy samolot zbliża się do lądowania w Alicante cieszę się ,ale jednocześnie smutno mi, że nikt tam na mnie nie czeka i będę zupełnie sama... :( Ale przecież tego właśnie chciałam !
Jeszcze w samolocie poznaję Polkę, która przyjechała tu w odwiedziny do swoich przyjaciół. Rozmawiamy trochę o mieście, wspaniałym śródziemnomorskim klimacie i dostaję propozycję,że wraz z przyjaciółmi którzy po nią przyjadą podwiozą mnie do centrum miasta. Po drodze dowiaduję się jeszcze od jej znajomych o wielu pięknych miejscach w okolicy które koniecznie muszę zobaczyć. Są bardzo zdziwieni,że odważyłam się wyruszyć w taka podróż całkiem sama, życzą powodzenia i wielu wrażeń ( a tych z pewnością nie zabraknie) i zostawiają mnie w samym sercu miasta.
Wszystko co mnie otacza jest mi zupełnie obce. Nie wiem, która ulica dokąd prowadzi gdzie się udać i co mnie tutaj spotka. To jest przerażające,ale z drugiej strony fantastyczne. Siadam na ławce i spokojnie wypalam papierosa (na szczęście już od 8 miesięcy nie palę) usiłując poukładać sobie wszystko w głowie. Następnie dzwonię do mamy na krótkie pogaduszki i w ramach odstresowania się. Staram się zachować spokój i opanowanie.
Jest południe. Myślę sobie; szkoda czasu. Czym prędzej wyruszam na poszukiwania hostelu. Mam kilka adresów, które spisałam sobie jeszcze będąc w Polsce. Niestety jeden hostel juz nie istnieje kolejne dwa są pełne a czwarty gdzieś daleko na końcu miasta. Zaczynam więc sama rozglądać się za noclegiem. Po dwóch godzinach wędrówki w pełnym słońcu ( było około 30 stopni) i 8 kg plecakiem na plecach głodna i zmęczona znajduję coś interesującego. Hostel dobrze usytuowany, bo wszędzie blisko i za 20 euro za pokój. Biorę. Jak się za chwile okazuje nie był to najlepszy pomysł. Pokój śmierdzący papierosami mimo dużej tabliczki z zakazem palenia, mały ciemny i dusznym z minimalnym oknem przez które kompletnie nic nie widać , bo z każdej strony są ściany starych kamienic. Trudno. Jakoś przeżyję. Biorę szybko prysznic, przebieram się i czmycham zwiedzać miasto.
Moją uwagę natychmiast przyciąga wzgórze z zamkiem , które znajduje się dosłownie 5 minut drogi od mojego hostelu. Jak się okazuje jest to twierdza Castillo de Santa Barbara, która jest najważniejszym zabytkowym obiektem w mieście.Ta zabytkowa warownia, położona na wysokiej skale jest tłem dla miejskiej panoramy. Zamek znajduje się na wysokości 166 m n.p.m., na nagiej, jasnej skale. Początki założenia sięgają prawdopodobnie IX wieku.




Postanawiam wejść tam aby spojrzeć na całe Alicante z góry. Jest mnóstwo zieleni, soczystej zieleni, trawników, parków i pięknych rozłożystych palm. Po mroźnej zimie takie powitanie wiosny jak najbardziej mi odpowiada :)
Wejście na wzgórze jest łagodne jednak zajmuje mi trochę czasu i dostaję zadyszki . Widoki są wspaniałe ! Przede mną roztacza się panorama skąpanego w słońcu Alicante, a po drugiej stronie widze kilometry linii brzegowej, port i wzburzone morze.
Czuję się szczęśliwa, że tu jestem ,ale cieżko mi poradzić sobie z samotnością.
Chciałabym z kimś dzielić te urocze chwile, rozmawiać, śmiać się, a jedyne co mogę zrobić to wykonać telefon do Mamy lub mojego partnera, który wówczas pozostał w Kołobrzegu :(

Nie jestem typem osoby, która dobrze znosi samotność i juz wtedy wiedziałam, że to będzie jedyna rzecz z którą przyjdzie mi stoczyć ciężką walkę podczas reszty pobytu. Samotność.
Późnym wieczorem wracam do swojego hotelowego, śmierdzącego pokoju i próbuję poukładać sobie wszystkie myśli w głwoie.
Jakie to jest straszne nie mieć się do kogo odezwać gdy człowiek jest pełen wrażeń. Wrr aż chce sie krzyczeć !!!
Zasypiam...
Kolejny dzień. Z samego rana udaję się na plażę w San Juan de Alicante. Od lat przyciąga ona turystów z Wielkiej Brytanii, Francji, Kolumbii, Maroka i Algierii, ale przede wszystkim można na niej spotkać Hiszpanów ze stolicy. Zaletą plaży jest wygodny dojazd miejskim tramwajem oraz bezpłatne urządzenia do ćwiczeń. Poza plażą w San Juan są tu także plaże miejskie: Playa del Saladar, Playa del Postiguet. Kolejną zaletą miasta jest klimat, który szczególnie zima jest bardzo łagodny i pozwala na wypoczynek, a nawet plażowanie.
Dziś chcę odpocząć, poopalać się i nie myśleć o niczym .

Na promenadzie zaraz obok plaży dostrzegam mężczyznę w dredach grającego na gitarze i śpiwającego rockowe ballady. Matko ! Jaki on miał niebiański głos. Śpiewał tak pięknie, że przysiadłam się dosłownie obok niego i nie zwarzając na nic poddałam się muzyce i dźwiękom. Zastanawiałam się przy tym dlaczego tak uzdolniony człowiek z takim talentem śpiewa na ulicy dla przechodniów zamiast być właśnie w trasie koncertowej :)









Tego samego dnia poznaję jeszcze Węgra, który również podróżuje samotnie z tą różnićą,że on w podróży jest już od ponad roku. Bardzo śmieszny i sympatyczny czlowiek miedzy 35 a 40 rokiem zycia. Niestety mówi tylko w swoim ojczystym języku węgierskim po angielsku zna dosłownie kilka słów mimo to udaje nam się jakoś porozumieć. Pokazywał na zdjęciach, broszurach i mapie gdzie już był co widział i jaki jest jego dalszy plan. Widać,że był to raczej biedny człowiek spragniony przygody i podóży ( prawie tak jak ja :) ) . Sypiał zwykle na plażach, miał przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy do przeżycia, karimatę, śpiwór. Zainponował mi. Próbowałam zapytać go jak radzi sobie z samotnością i bez bliskiej osoby u boku... Zrozumiałam tylko tyle, że żona wyrzuciła go kiedyś z domu i to był dobry czas żeby zrealizować swoje marzenia podróżnicze. Także drogie Panie uważajcie, bo któregoś razu jak wyrzuccie swego męża z domu może przez ponad rok nie pojawić się u progu drzwi :( .
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a raczej usiłowaliśmy rozmawiać i niedługo potem chciałam wrócic do hostelu odświeżyć się trochę i wyruszyć na poszukiwania niedrogiej kolacji :)


Tego samego dnia poznaję jeszcze Węgra, który również podróżuje samotnie z tą różnićą,że on w podróży jest już od ponad roku. Bardzo śmieszny i sympatyczny czlowiek miedzy 35 a 40 rokiem zycia. Niestety mówi tylko w swoim ojczystym języku węgierskim po angielsku zna dosłownie kilka słów mimo to udaje nam się jakoś porozumieć. Pokazywał na zdjęciach, broszurach i mapie gdzie już był co widział i jaki jest jego dalszy plan. Widać,że był to raczej biedny człowiek spragniony przygody i podóży ( prawie tak jak ja :) ) . Sypiał zwykle na plażach, miał przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy do przeżycia, karimatę, śpiwór. Zainponował mi. Próbowałam zapytać go jak radzi sobie z samotnością i bez bliskiej osoby u boku... Zrozumiałam tylko tyle, że żona wyrzuciła go kiedyś z domu i to był dobry czas żeby zrealizować swoje marzenia podróżnicze. Także drogie Panie uważajcie, bo któregoś razu jak wyrzuccie swego męża z domu może przez ponad rok nie pojawić się u progu drzwi :( .
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a raczej usiłowaliśmy rozmawiać i niedługo potem chciałam wrócic do hostelu odświeżyć się trochę i wyruszyć na poszukiwania niedrogiej kolacji :)

Popołudniu dłuuugo spacerowałam jeszcze po alei palmpowej i w Bonsai Parku ( tak to nazwałam). Najpierw jest długa aleja z pięknymi wysokimi palmami ( najsłynniejsza aleja w Alicante) a następnie zaczyna się '' Bonsai Park''. Podobały mi się te miejsca niesamowicie ponieważ mogłam cieszyć oczy, schować się trochę przed gorącym słońcem, marzyć, rozmyślać i przede wszystkim cieszyć się, że mogę tu być. Uważam, że każdy z nas potrzebuje czasami odrobinę samotności takiego czasu gdy może pobyć sam ze sobą i zastanowić się nad swoim życiem. Jednak na dłuższą metę u mnie się to nie sprawdza. Czasami owszem potrafię skupić się na sobie i cieszyć się spokojem i tym, że nikt nic ode mnie nie chce,ale to przez krótko. :(





Po dwóch dniach spędzonych w Alicante mam ochotę udać się w dalszą podróż. Autobusem ze stacji głównej udaję się do miejscowości Calpe.
Jadę autobusem przez piękne tereny, liczne wzgórza około 1,5 godziny ( okolo 70 km od Alicante) . Bilet kosztował mnie około 8 euro. Około południa dojeżdżam do Calpe. Miasto robi na mnie pozytywne pierwsze wrażenie. Atrakcją miejscowości jest formacja skalna Peñón de Ifach, która jest naprawdę zjawiskowa. Na początku błądzę po mieście. Robię małe zakupy, rozglądam się dookoła. Pogoda oczywiście piękna. Nastrój dopsiuje :)
Niesety zanim znajduję hostel mija sporo czasu i przechodzę kilka dobrych kilometrów . W końcu z daleka widzę szyld reklamowy hostelu 4you o którym czytałam w internecie,że jest przyjazny dla turystów i backpakersów i co najważnieszje niedrogi.
Super.
Płacę 16 euro za pokój 16 osobowy ( taki jest zawsze najtańszy), ale daleko jeszcze do sezonu więc tak się złożyło,że w pokoju byłam sama :). Pokój bardzo czysty, duży i zadbany w dodatku z tarasem z którego widziałam morze. Na dole do dyspozycji była kuchnia bez problemu można było zrobic sobie cos do jedzenia i jak by tego bylo malo w cenie bylo także śniadanie. Rewelacja ! Szybko się rozpakowałam, wykąpałam i czym prędzej udałam się na plażę :)
Hostel 4you położony jest nie więcej niż 100 metrów od morza zaraz pod ogromną skała wyrastającą z morza Peñón de Ifach ponad to po drugiej stronie jest duże jezioro. Tak więc po jednej i po drugiej stronie woda.
Ten dzień zleciał bardzo spokojnie spacerowałam po promenadzie tego uroczego miasta, plażowałam i generalnie zapoznawałam się z okolicą. Miasto w kwietniu jest jeszcze oazą spokoju i aż trudno sobie wyobrazić,że już za jakiś miesiąc znalezienie kawalka plazy dla siebie będzie graniczyło z cudem ..
DLATEGO W TAKIE REJONY JAK HISZPANIA, WŁOCHY, GRECJA, CHORWACJA ZAWSZE NAJLEPIEJ WYBRAC SIĘ PRZED WAKACJAMI LUB PO WAKACJACH !!!!
Chyba, że odpowiada nam zgiełk , masa ludzi, przepelnione plaże i zawyżone ceny :)
Calpe jest naprawdę urocze postanawiam zatrzymać się tu na dłużej i stad robić całodniowe wypady do innych miast położonych wzdłuż wybrzeża Costa Blanca .
Wieczorem w hostelu poznaję grupę młodych Anglików, którzy przyjechali do Calpe na wspinaczki.
Oglądamy wspólnie hiszpańską telewizję, której i tak nikt z nas nie rozumie, popijamy piwko i rozmawiamy. I w ten sposób minął kolejny dzień mojej samotnej wyprawy dobrze, że tym razem miałam chociaż wieczorem do kogo się odezwać :) Jak dotąd nie stpotkałam ani nie słyszałam ani jednego Polaka .

Następnego dnia wstaję bardzo wcześnie idę kawał drogi na stację autobusową i mam zamiar pojechać gdzieś na cały dzień ... najlepiej przed siebie i o nic się nie martwić. Totalnie bez planu i pomysłu wsiadam do pierwszego autokaru, który właśnie podjężdza. A więc kierunek BENIDORM !!!
Przede mną ponad godzina jazdy autokarem :)
Odległości między tymi miastami nie są duże,ale autobusy jadą wolno, często się zatrzy,ują na przystankach i do tego droga wiedzie przez wzgórza co dodatkowo nieco utrudnia jazdę.

Benidorm to duże miasto wypełnione drapaczami chmur. Tu już zaczęły się wakacje ( mimo, że to dopiero kwiecień) tłumy turystów, plażowiczów, barów, restauracji... Z każdej strony dobiega muzyka. I tak po godzinnej jeździe autobusem ze spokojnego , zacisznego Calpe znajduję się w tętniącej życiem turystycznej metropolii.












1 komentarz:

  1. Merit Casino | Best Online Casinos in 2021 | Best US
    Read our deccasino expert reviews of 바카라 사이트 the best online casinos in 2021 at Deccasino! 메리트카지노 Find top bonuses, game variety, payment methods and much more.

    OdpowiedzUsuń